Paweł
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 3:44, 17 Sty 2007 Temat postu: Obleśne SMS-y w urzędzie wojewódzkim w Łodzi |
|
|
Obleśne SMS-y w urzędzie wojewódzkim w Łodzi
Marcin Kwintkiewicz, Marcin Masłowski,
Łódź 2007-01-17, ostatnia aktualizacja 2007-01-17 00:41:18.0 "
Czy niezobowiązujący sex zadowoli cię?".
"Chcę wylizać twoją muszelkę"
- SMS-y takiej treści dostawały pracownice Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi.
Wysyłał je podczas pracy Zbigniew Piekarski, inspektor wojewódzki, a obecnie dyrektor wydziału, w którym pracują kobiety.
- Tak sobie flirtowałem - tłumaczy polityk Prawa i Sprawiedliwości .
Zbigniew Piekarski ma 47 lat.
Jest absolwentem teologii i politykiem łódzkiego PiS.
Dyrektoruje wydziałowi spraw społecznych Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.
W pracy godzinami słucha Radia Maryja.
"Flirt", jak nazywa sytuację Piekarski, trwał ponad rok: od 2005 do 2006 r. Tak przynajmniej twierdzą jego dwie podwładne, które dostały kilkanaście sprośnych SMS-ów. Obie nadal pracują w wydziale kierowanym przez Piekarskiego, więc proszą o anonimowość.- Wiedział, że nie mamy mężów, więc działał - opowiadają. - Zaczął od "gorących całusków", potem przeszedł do konkretów - urzędniczka pokazuje telefon z treścią SMS-ów: " Witaj. Czy niezobowiązujący sex zadowoli cię?" - pyta Piekarski w jednym z nich. - Potem był bardziej natarczywy, pisał, czy może mnie wylizać, marzył o mojej muszelce. To było obrzydliwe. Odczepić się od niego nie można było. Byłam zażenowana, źle się z tym czułam. Doszło nawet do tego, że bałam się wychodzić do toalety, które są w urzędzie wspólne.Urzędniczki w końcu nie wytrzymały. - Powiedziałyśmy mu prosto w oczy, że nie życzymy sobie takich wiadomości. A jeśli się powtórzą, zawiadomimy o tym albo przełożonych, albo prasę. Trochę się uspokoił. Ale jak niedawno został szefem wydziału, nie wytrzymałyśmy. Jak ktoś taki może piastować tak wysokie stanowisko? Piekarski nie ma czasu, by z nami się spotkać. Zgadza się tylko na krótką rozmowę w drodze do samochodu, gdyż "jest bardzo zajęty". Pytamy o SMS-y do urzędniczek. Piekarski przez chwilę milczy. Potem próbuje obrócić sytuację w żart. - Nie, no proszę panów, to były SMS-y prywatne. Absolutnie niezwiązane z pracą i podległością służbową. Przyznaję, były nieprzyzwoite, ale to był taki flirt towarzyski. Na zasadzie, kto bardziej pikantniejszy wyśle, że tak powiem.Urzędniczki: - Dla nas to nie była zabawa i nie odsyłałyśmy żadnych pikantnych wiadomości. To można sprawdzić, SMS-y są przecież w bazie operatora. My możemy zeznać wszystko przed prokuratorem czy sądem. Niech to sprawdzą. Tuż po rozmowie z nami Piekarski pojechał do gabinetu wojewody, by o SMS-ach poinformować Ireneusza Rymanowskiego, dyrektora generalnego ŁUW. Kilka godzin później niespodziewanie zadzwonił do "Gazety".- Te SMS-y to były tak pół żartem pół serio. Przyznaję, że nigdy nie powinny się zdarzyć, to był błąd. Ja się z tego już wyspowiadałem i do wszystkiego przyznałem żonie. Więc chyba nie ma sensu o tym pisać, prawda?
ŹRÓDŁO: Marcin Kwintkiewicz, Marcin Masłowski, Łódź
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|