o przestępcach w policyjnych mundurach

Paweł · Dołączył: 23 Mar 2006 Posty: 1145 Przeczytał: 0 tematów

Czy podejrzani policjanci

powinni teraz trafić do aresztu?...

Agnieszka Drabikowska

2010-11-30, ostatnia aktualizacja 2010-11-29 20:03:37.0

Rozpatrywanie wniosków o aresztowanie podejrzanych o korupcję policjantów z Buska-Zdroju rozpocznie we wtorek Sąd Rejonowy w Kielcach. Czy to ma sens skoro wpadli dwa miesiące temu?
Zacznijmy od początku. Zamieszanie dotyczy ośmiu funkcjonariuszy Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Busku-Zdroju, którzy pod koniec września zostali zatrzymani przez Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.

Skala zarzutów postawionych im przez prokuraturę jest ogromna. Są podejrzani o udział w popełnieniu ponad 350 przestępstw, m.in. przyjmowania łapówek czy przekroczenia uprawnień w prowadzeniu policyjnych statystyk. Dlatego zaraz po zatrzymaniu prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o aresztowanie wszystkich ośmiu policjantów. Argumentowała, że grozi im surowa kara - do 10 lat więzienia - oraz że mogą mataczyć w śledztwie. Sąd na areszt się nie zgodził, ale - jak się potem okazało - taką decyzję podjął z proceduralnym błędem. Mówiąc kolokwialnie wszystkich ośmiu policjantów wrzucił do jednego worka, zamiast indywidualnie ocenić sytuację każdego z nich. Czyli ilość zarzutów, grożącą karę, obawę matactwa czy sytuację życiową. Na początku listopada Sąd Okręgowy w Kielcach, który rozpatrywał zażalenie prokuratury w tej sprawie, nakazał sądowi pierwszej instancji raz jeszcze rozpoznać wnioski o areszt. I we wtorek zajmie się pierwszym z nich, a potem kolejnymi. Wszystko to potrwa do 13 grudnia.

Czy to ma sens skoro zaraz po zatrzymaniu policjanci zostali zwolnieni do domów i cieszą się wolnością? Czy można mówić o jakiejkolwiek obawie matactwa, skoro od dwóch miesięcy wiedzą o co są podejrzani? Jeśli chcieliby na przykład wpływać na zeznania świadków, mieli już na to dostatecznie dużo czasu.

- Rzeczywiście, czas ma tu niebagatelne znaczenie i prokurator prowadzący postępowanie musi to wziąć pod uwagę i zdecydować, czy po tylu tygodniach ten wniosek jest jeszcze zasadny, czy może należy go zmodyfikować bądź wycofać - przyznaje Sławomir Mielniczuk, rzecznik kieleckiej prokuratury.

Nie przesądza jednak czy dziś, bądź na kolejnych posiedzeniach w sprawie aresztów policjantów tak się stanie. - Wyłącznym gospodarzem postępowania jest prokurator prowadzący to śledztwo i wszystko zależy od jego decyzji - zastrzega Mielniczuk.

- Istotnie, minęło już sporo czasu od momentu przedstawienia zarzutów w tej sprawie i w mojej ocenie taka przesłanka do zastosowania aresztu jak obawa matactwa nie istnieje. Dlatego mam nadzieję, że sąd nie zastosuje tutaj tego środka - uważa mecenas Wiesław Musiał, obrońca jednego z podejrzanych policjantów.

Inni prawnicy znający sprawę zwracają uwagę, że za aresztem, oprócz obawy matactwa, przemawiać może grożąca policjantom surowa kara. Podkreślają jednak, że trudno przewidzieć jaka będzie decyzja sądu nie tylko ze względu na to, że upłynęło sporo czasu, ale też fakt, że policjanci mają bardzo różną liczbę zarzutów i nie można każdego traktować tą samą miarą.

Ale dlaczego kwestia ich aresztowania zajmuje sądowi ponad dwa miesiące skoro areszt to środek, który ma zabezpieczyć prawidłowy przebieg śledztwa?

- Winne są przepisy, które są dla sądu nad wyraz kłopotliwe i powodują, że słowo "szybko" oznacza mniej więcej trzy tygodnie. A przy wnioskach o areszt upływ czasu niewątpliwie ma znaczenie - komentuje Wojciech Arczyński, przewodniczący wydziału IX Karnego Sądu Okręgowego w Kielcach.

Tłumaczy, że w przypadku, gdy sąd pierwszej instancji areszt zastosuje, a takie wnioski rozpatrywane są zwykle w przeciągu 24 godzin, procedura zaskarżenia jest równie szybka. - Sąd drugiej instancji rozpatruje zażalenie zwykle w ciągu 48 godzin, strony powiadamiane są telefonicznie, podsądnego doprowadza się z aresztu i w trzy dni akta są zwracane - opisuje Arczyński.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa, gdy pierwsza instancja aresztu nie zastosuje. - Podejrzany jedzie do domu i zgodnie z przepisami trzeba go powiadomić pocztą, do tego dochodzi jeszcze zasada podwójnego awizowania. A nieodebrane awizo faktycznie oznacza, że zawiadomienie przeleżało na poczcie przez 10 dni. To wszystko sprawia, że termin takiego posiedzenia możemy wyznaczyć nie szybciej niż z trzytygodniowym wyprzedzeniem - tłumaczy sędzia.

A gdy sprawa trafia ponownie do pierwszej instancji, tak jak w tym przypadku, wtedy obowiązują te same procedury i na samo doręczenie zawiadomień stronom zajmuje sądowi około trzech tygodni. - I nie można tu mówić o jakiejkolwiek przewlekłości. Tych terminów nie da się w żaden sposób skrócić - podkreśla sędzia Arczyński.

[link widoczny dla zalogowanych]

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA