Paweł
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 1:31, 05 Paź 2007 Temat postu: Ścigany za frutka, czyli historia pewnego procesu |
|
|
.
Ścigany za frutka, czyli historia pewnego procesu
Jarosław Sidorowicz
2007-10-04, ostatnia aktualizacja 2007-10-04 22:08
Przeszukania, zabezpieczone ślady zapachowe, opinie biegłych,
do tego adwokat z urzędu.
Tę całą machinę uruchomiono w sprawie mężczyzny,
który z wystawy ukradł napój Frutek warty 1,50 zł.
- Znaczek na list, bym podjął się obrony z urzędu,
był droższy niż ten skradziony napój
- mówi mec. Wojciech Bergier, obrońca oskarżonego mężczyzny.
Wszystko zaczęło się późnym wieczorem 9 grudnia zeszłego roku. Policyjny patrol zauważył jak 23-letni Wojciech L., bezrobotny mieszkaniec jednej z wiosek w Świętokrzyskiem, rozbija szybę w sklepie w centrum Krakowa i zabiera z wystawy frutka. Sprawca nawet nie zdążył go wypić, gdy wpadł w ręce policjantów.
Mężczyzna tłumaczył policjantom, że kradzieży dokonał z pragnienia. - Bardzo chciało mi się pić. Nie miałem zamiaru brać niczego innego, chciałem się napić - przyznał rozbrajająco. Policjanci jednak przeszukali dom Wojciecha L. O syna pytali też matkę. Na miejscu przestępstwa natomiast zabezpieczyli ślady zapachowe i fizykochemiczne.
Tymczasem dzień po zatrzymaniu Wojciech L. trafił do szpitala psychiatrycznego na obserwację. Spędził tam dwa miesiące. Biegli stwierdzili u niego zaburzenia schizofreniczne. Mimo to w lutym prokurator postanowił przedłużyć dochodzenie o kolejny miesiąc... "ze względu na konieczność uzupełnienia postępowania o niezbędne czynności". Przez ten czas uzyskano z centralnego rejestru karnego informację, że Wojciech L. nie był dotąd karany.
Wreszcie w kwietniu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. - Okoliczności przestępstwa nie budzą wątpliwości - stwierdził bez wahania oskarżyciel i za kradzież frutka zażądał dla sprawcy dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
W maju matka oskarżonego napisała do sądu: - "Nie pochwalam tego co zrobił, ale proszę mi wierzyć, że kara wymierzona przez sąd byłaby lepsza, niż to co stało się z jego zdrowiem" - zaznaczyła w rozpaczliwym liście. Dołączyła do niego kartę z hospitalizacji syna i zaświadczenie o częściowym upośledzeniu.
Sąd nakazał sprawdzić poczytalność Wojciecha L. Musiały go przebadać dwa niezależne zespoły lekarzy psychiatrów. Potwierdziły, że "miał zniesioną zdolność pokierowania swoim postępowaniem". Sąd na tej podstawie kilka dni temu umorzył sprawę. "Oskarżony co prawda dokonał włamania, ale jego celem była kradzież jedynie jednej butelki. Nie sposób przyjąć, by czyn cechował się znaczną społeczną szkodliwością" - podkreślił w uzasadnieniu.
Cała sprawa zajęła wymiarowi sprawiedliwości dziewięć miesięcy. Koszty wielokrotnie przekroczyły wartość skradzionego napoju. Za samych biegłych budżet państwa musiał zapłacić kilkaset złotych.
PS Inicjały oskarżonego mężczyzny zostały zmienione
Gazeta Wyborcza Kraków
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|