Paweł
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 1:27, 19 Mar 2007 Temat postu: Zamiast do szpitala trafił do więzienia |
|
|
Zamiast do szpitala trafił do więzienia
Jarosław Sidorowicz
2007-03-18, ostatnia aktualizacja 2007-03-18 21:56:50.0
Tomasz W., chory na schizofrenię, trafił do aresztu, gdyż sąd uchylając wyrok wskutek błędu niższej instancji, musiał coś z nim zrobić. Chorego mężczyznę zamknięto w normalnej celi z innymi osadzonymi.
Tomek nigdy nie był w areszcie - mówi roztrzęsiona matka. Jej syn trafił do normalnej, czteroosobowej celi. Siedzi razem z podejrzanymi o przestępstwa. - Przecież nawet kilkudniowy pobyt w takich warunkach może spowodować nieodwracalny uszczerbek na jego zdrowiu - skarży się kobieta.
Tomasz W. ma 36 lat. Od 2001 roku leczy się psychicznie. Kilkakrotnie był hospitalizowany. Biegli stwierdzili u niego schizofrenię paranoidalną, połączoną z brakiem świadomości choroby. Trzy lata temu rodzina, która wynajmowała dom od rodziców Tomasza W., oskarżyła go o groźby karalne. Sprawa trafiła do prokuratury. - Tomek po prostu uroił sobie pewne rzeczy - tłumaczy matka. Lekarze, którzy badali go, uznali, że ze względu na chorobę jest niepoczytalny. Sąd umorzył sprawę, nakazując umieszczenie mężczyzny w szpitalu psychiatrycznym. Wyrok utrzymał sąd okręgowy. Tomasz W. we wrześniu trafił do Szpitala Specjalistycznego im. Babińskiego w Kobierzynie. W najbliższych dniach lekarze mieli złożyć raport o stanie leczenia, od którego zależało, czy sąd przedłuży jego pobyt w warunkach szpitalnych.
Za kratki
Tymczasem w ubiegłą środę w szpitalu niespodziewanie zjawili się policjanci. Zwykłym radiowozem zabrali Tomasza W. do aresztu śledczego na Montelupich. - Syn ze względu na chorobę jest ubezwłasnowolniony, a jego opiekunem prawnym jest jego matka. Nikt nas nawet nie powiadomił o przewiezieniu go do aresztu. Dowiedzieliśmy się o tym przypadkiem, bo dostałem telefon ze szpitala, że syna zabrano na Montelupich - opowiada ojciec Tomasza W.
Tomasz W. pewnie nigdy by nie trafił za kratki, gdyby nie sąd apelacyjny, który kontrolując niedawno wyroki niższej instancji, stwierdził... formalny błąd w decyzji sądu odwoławczego. Okazało się, że w wyrokowaniu uczestniczył sędzia, który nie miał do tego delegacji. I wyrok uchylono do ponownego rozpatrzenia. Tyle że coś trzeba było zrobić z Tomaszem W., który wciąż przebywał w szpitalu. Sąd postanowił go więc tymczasowo aresztować na dwa miesiące.
- Sąd nie mógł inaczej postąpić, skoro wyrok trzeba było uchylić. Wiadomo, że wtedy stosowanie detencji, czyli orzeczenia o całkowitej niepoczytalności i konieczności umieszczenia w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, ustaje, bo do czasu uprawomocnienia wyroku nie ma podstawy prawnej do jej orzeczenia. Z opinii o stanie zdrowia wydanej podczas procesu wynikało zaś, że Tomasz W. mógł stanowić zagrożenie dla porządku publicznego - tłumaczy sędzia Wojciech Dziuban, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Twierdzi też, że sąd pierwotnie orzekł wykonywanie aresztu w Szpitalu im. Babińskiego, ale ordynator oddziału, na którym leczony był mężczyzna, napisał, że Tomasz W. - teraz jako aresztant - nie może już tam przebywać.
- Nie ma takiej możliwości, by aresztowany pacjent przebywał w szpitalu. Takie są przepisy. Nawet na oddziale sądowym ze względu na brak warunków nie ma takich pacjentów - tłumaczyła nam w piątek Danuta Woźniak, zastępująca przebywającą na urlopie dyrektor szpitala. Jak zaznacza, specjalny oddział do obserwacji pacjentów tymczasowo aresztowanych jest dopiero w budowie. - Według naszej wiedzy ten pacjent jest chory, ale jeśli uchylono detencję, nie możemy zatrzymać go w szpitalu - podkreśla Danuta Woźniak.
Wystarczy cela
W czwartek rodzice napisali prośbę do dyrektora aresztu śledczego, by przeniósł syna na oddział szpitalny. - Tomek jest załamany. Gdy zobaczyliśmy go podczas widzenia, płakał, cały się trząsł. Twierdził, że nie dostał leków - relacjonuje zdenerwowana matka.
Dyrektor aresztu płk Stanisław Potoczny twierdzi, że w celi osadzono go na podstawie postanowienia sądu. - W czwartek Tomasz W. był konsultowany przez lekarza psychiatrę, który po badaniu stwierdził, że nie wymaga on hospitalizacji - mówi płk Potoczny. Zapewnia, że mężczyzna dostaje leki.
- Czy jest codziennie konsultowany ?
- Codziennie nie, ale gdy zaobserwujemy, że potrzeba konsultacji, zapewnimy mu ją - stwierdził dyrektor aresztu śledczego.
PS Na prośbę rodziny imię i pierwsza litera nazwiska głównego bohatera zostały zmienione.
Jarosław Sidorowicz
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|