Paweł
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 13:42, 17 Lip 2006 Temat postu: Prokurator, który po pijanemu spowodował wypadek, może praco |
|
|
Prokurator, który po pijanemu spowodował wypadek, może pracować dalej.
piet 2006-09-01, ostatnia aktualizacja 2006-09-01 21:57:47.0
Katowicki sąd uznał w piątek, że prokurator Zbigniew T., który jedenaście lat temu po pijanemu spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, może dalej pracować w zawodzie. - Przez ten czas awansował i dobrze wykonywał swoje obowiązki - argumentowali sędziowie.
Chodzi o Zbigniewa T. z Bielska-Białej, najbardziej "znanego" prokuratora w regionie. W 1995 r. jadąc samochodem po pijanemu, zabił człowieka. Na miejscu tragedii działy się dziwne rzeczy: policjanci przenieśli ciało ofiary, przestawili auto prokuratora i trzy godziny zwlekali z badaniem alkomatem. Wykazało ono 0,4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Z powodu wymienionych uchybień proces w tej sprawie trwał prawie dziesięć lat. W końcu rok temu prokurator T. został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Po ogłoszeniu wyroku domagał się jednak wypłacenia przez sąd zadośćuczynienia za... przewlekłość postępowania. Jego roszczenia zostały odrzucone.
Wczoraj sprawa Zbigniewa T. znowu wróciła na wokandę. Oskarżająca go prokuratura domagała się, aby objęto go zakazem wykonywania zawodu. Sąd Okręgowy w Katowicach jednak odmówił. Uznał, że Zbigniew T. przez jedenaście lat wzorowo wykonywał swoje obowiązki i został nawet awansowany.
- Oprócz tego prawa do wykonywania zawodu mógł go pozbawić prokuratorski sąd dyscyplinarny. Nie skorzystał jednak z tej możliwości i ukarał go tylko naganą - przypomniał nam wczoraj jeden z sędziów.
Decyzja sądu wywołała zdziwienie wśród śląskich prokuratorów. Ich zdaniem po spowodowaniu wypadku T. wcale bowiem nie awansował.
- Z Prokuratury Okręgowej w Bielsku został przeniesiony na szeregowego pracownika Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu - potwierdził nam Michał Szułczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Orzeczenie sądu w sprawie Zbigniewa T. jest prawomocne. Oznacza to, że dalej może pracować w prokuraturze.
piet
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Ostatni kredyt prokuratora .
jang
2006-08-22, ostatnia aktualizacja 2006-08-23 12:00:19.0
Jerzy Klimkiewicz, z-ca prokuratora okręgowego w Słupsku, został zdymisjonowany. Decyzję podjął prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, a wniosek o odwołanie Klimkiewicza złożył szef słupskiej prokuratury. Odwołanie miało związek ze sprawą jednej ze słupskich firm deweloperskich. Prokurator Klimkiewicz, korzystając z zaproponowanego przez firmę preferencyjnego kredytu, kupił w Słupsku trzy mieszkania. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi prokuratura apelacyjna w Lublinie. - Gdy sprawa wyszła na jaw prokurator Klimkiewicz sam oddał się do dyspozycji swoich przełożonych - mówi prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Jerzy Klimkiewicz jest drugim w tym roku odwołanym wysokim funkcjonariuszem słupskiej prokuratury. W lutym stanowisko stracił szef tamtejszej prokuratury okręgowej Mirosław Kido. Zdymisjonowany został po tym jak jednemu z lokalnych dziennikarzy zaproponował wycieczkę jachtem po Morzu Śródziemnym.
jang
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
- Trudno mówić o popełnieniu przestępstwa, bo najczęściej kładzie się po prostu obok dziewczynek - uważa prokurator rejonowy w Kamieniu Pomorskim Jarosław Przewoźny.
Kto molestuje małe kolonistki?
Aleksandra Pezda
2006-08-18, ostatnia aktualizacja 2006-08-18 18:21:37.0
Komendant wojewódzki powołał specgrupę, która ściga grasującego na Wybrzeżu pedofila. Mężczyzna wchodzi nocą do sypialni małych kolonistek i kładzie się obok nich na łóżku. Czasem głaszcze po głowie, raz dotknął dziecięcego brzuchaWiek: 25-30 lat, wzrost: 170-175 cm, masywna budowa ciała, lekko odstający brzuch, krótkie, jasne włosy, opanowany, nosi jasną czapkę z daszkiem, którą się bawi, przekładając z tyłu do przodu. Taki opis dała dziewczynka, którą napastował w nocy 15 sierpnia w Międzywodziu. Dopiero dzięki jej relacji policja sporządziła portret pamięciowy sprawcy, który działa na Wybrzeżu prawdopodobnie od początku lipca. Inne dzieci nie potrafią go opisać, bo zaskakuje je we śnie i po ciemku. Mają 6-14 lat.- Trudno mówić o popełnieniu przestępstwa, bo najczęściej kładzie się po prostu obok dziewczynek - uważa prokurator rejonowy w Kamieniu Pomorskim Jarosław Przewoźny. Jednak dziewczynki mówią również, że mężczyzna głaszcze je po buzi, jedna przyznała, że dotykał jej brzucha, a inna, że pocałował w szyję. Prokurator wszczął postępowanie, poszukiwania sprawcy trwają. Wczoraj w Dziwnowie sąd przesłuchiwał dwie kolejne ofiary: sześcio- i ośmioletnią. Napastnik wszedł od ich sypialni przez otwarte okno w piątek 11 sierpnia. Zeznały: "położył się na łóżku, ale nic nie zrobił. Potem przeniósł się na drugie łóżko, do koleżanki, potem na trzecie, a kiedy się obudziłyśmy, to wyszedł. Pachniał alkoholem". Trasa pedofila to: Międzyzdroje, Międzywodzie, Dziwnów, Dziwnówek, Łukęcin, Wisełka. - Incydentów było co najmniej osiem. Pierwsi zgłosili się rodzice dzieci, które już wróciły z kolonii, potem wychowawcy - mówi rzecznik kamienieckiej policji asp. sztab. Mirosław Bakowicz. W lipcu policja zatrzymała już podejrzanego o molestowanie kolonistek w Wisełce - mieszkańca Świnoujścia, w średnim wieku, który był już karany za molestowanie nieletnich. Ale kilka dni temu sąd wypuścił go na wolność.- Nie ma wystarczających dowodów, że to on właśnie molestował kolonistki - mówi prokurator Przewoźny. - Dzieci mają kłopoty z opisem sprawcy. Ten nowy portret pamięciowy też jest wątpliwy, traktujemy go jako rodzaj ostrzeżenia dla wszystkich opiekunów kolonii - mówi "Gazecie" śledczy związany ze sprawą. Wczoraj ok. godz. 17 nasz reporter wszedł na teren ośrodka w Dziwnowie, gdzie pedofil molestował dziewczynki zaledwie kilka dni temu. Na koloniach jest jeszcze ten sam turnus. Do środka wszedł swobodnie (dzieci były na wycieczce), obsługa techniczna nic nie wiedziała o incydencie, okna w pokojach nawet na parterze były otwarte na oścież.Według biura prasowego KWP w Szczecinie, komendant wojewódzki powołał już specgrupę do poszukiwania sprawcy molestowania kolonistek. Wszyscy, którzy rozpoznają mężczyznę z portretu pamięciowego, proszeni są o kontakt: anonimowy telefon zaufania 0800 156 032 oraz 997 i 112 dla komórek.
Aleksandra Pezda
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Za kierownicą z dwoma promilami? Tylko mandat .
Andrzej Kulej,
Szczecin 2006-08-19, ostatnia aktualizacja 2006-08-18 17:45:12.0
Absurdalna luka w prawie. Okazuje się, że można (prawie) bezkarnie rozbijać się autem po alkoholu. Wystarczy brak dowodu na to, że silnik samochodu pracował.Tak stwierdziła szczecińska prokuratura, wzbudzając oburzenie drogówki. Opowieść zaczyna się w marcu. 31-letni Maciej S. wsiadł za kierownicę swojego fiata fiorino zaparkowanego przy ul. Falskiego. Chciał go przestawić w inne miejsce (tak tłumaczył później policji).- Jego wyjaśnienia były bardzo krótkie i trudno się dziwić, bo był bardzo pijany - mówi Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowy szczecińskiej prokuratury.Prawdopodobnie zwolnił ręczny hamulec, bo samochód zaczął toczyć się do tyłu. Wpadł na zaparkowane na ulicy mitsubishi. Odbił się od niego i uderzył jeszcze w dużego fiata, który uszkodził stojącego za nim citroena. Toczący się i taranujący inne pojazdy samochód zauważył przejeżdżający tamtędy policjant. Funkcjonariusz stwierdził, że kierowca jest pijany - badanie wykazało ponad dwa promile alkoholu we krwi. Sprawa trafiła do prokuratury z artykułu 178 A § 1 kk dotyczącego prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu.- Przypadek ewidentny, siadł za kierownicę, choć był zbyt pijany, żeby uruchomić silnik - mówi Dariusz Zajdlewicz, naczelnik szczecińskiej drogówki.Podejrzany przyznał się do winy i dobrowolnie podał się karze. Prokuratura zaś umorzyła sprawę.- Nie udało nam się ustalić, czy włączył silnik. Podejrzany powiedział, że go nie uruchomił. Podobnie mówił świadek, który razem z nim był w samochodzie. Zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego "nie jest prowadzeniem pojazdu wprowadzenie go w ruch niezgodnie z konstrukcją i przeznaczeniem", a więc bez włączonego silnika. Ponadto "jazda bez włączonego silnika pozbawia pojazd przymiotu pojazdu mechanicznego" - wyjaśnia Małgorzata Wojciechowicz. - Wobec tego nie można uznać, że podejrzany prowadził pojazd pod wpływem alkoholu, więc sprawę musieliśmy umorzyć. Po prostu nie mieliśmy podstawy prawnej, żeby go ukarać.Szef szczecińskiej drogówki jest oburzony taką decyzją.- To jakiś absurd. Osobiście się z tym nie zgadzam, bo jeżeli tak podejdziemy do sprawy, to kierowca, któremu zgaśnie silnik - nie prowadzi pojazdu mechanicznego... Moim zdaniem wystarczy, że samochód był wyposażony w silnik i został wprawiony w ruch - podkreśla Zajdlewicz. - Niestety od decyzji prokuratury nie możemy się odwołać. I tak: policja łapie przestępców, a prokuratura ich wypuszcza.Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, zdziwiony był też Maciej S., który "prosił" o ukaranie. W czasie drugiego przesłuchania na policji wręcz śmiał się z postępowania prokuratury.Wobec umorzenia postępowania Maciej S. może najwyżej odpowiadać za wykroczenie spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Grozi mu za to kara do 500 zł. Za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, które jest przestępstwem, grozi: do dwóch lat więzienia, od roku do dziesięciu lat utraty prawa jazdy i kara grzywny nawet do 720 tys. zł. Maciej S. w marcu 2005 r. raz już wsiadł za kierownicę po alkoholu. W marcu 2005 r. dostał za to dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów.Zadzwoniliśmy wczoraj do prokuratury generalnej z prośbą o opinię w tej sprawie. Biuro Prasowe poinformowało, że z-ca prokuratora generalnego Jerzy Engelking polecił zbadać ten przypadek.Bez pobłażliwości dla pijanych kierowcówW czerwcu minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wydał wojnę pijanym kierowcom. Prokuratury w całym kraju otrzymały polecenie m.in.: zabierać samochody, jeżeli pijany spowodował wypadek, miał więcej niż promil alkoholu we krwi lub już wcześniej był zatrzymany za jazdę na gazie. 17 sierpnia na konferencji prasowej minister przyznał, że ostre karanie nietrzeźwych kierowców to fikcja, bo prokuratorzy po prostu im pobłażają. Zalecił kontrolę w prokuraturach. Pracę straciło już trzech prokuratorów rejonowych: z Nowego Sącza, Żywca i Ostrzeszowa. Kolejnych ośmiu będzie musiało się tłumaczyć.
Andrzej Kulej, Szczecin
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Były minister sprawiedliwości skazany .
mar 11-08-2006, ostatnia aktualizacja 11-08-2006 13:19
Na karę 1,5 roku w zawieszeniu na dwa lata skazał Sąd Rejonowy w Grójcu byłego ministra sprawiedliwości Marka Sadowskiego.Sąd uznał, że wina Sadowskiego w spowodowaniu 11 lat temu wypadku drogowego w wyniku, którego poszkodowana Janina Pachniak została kaleką, jest bezsporny. Były minister ma ponadto zapłacić Janinie Pachniak 100 tys. zł odszkodowania.Marek Sadowski nie stawił się na odczytanie wyroku.
mar
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Gangsterzy kupowali raka, by uniknąć więzienia .
us za "Rzeczpospolitą"
17-07-2006, ostatnia aktualizacja 17-07-2006 12:14
PRZEGLĄD PRASY.
"Rzeczpospolita" w poniedziałek opisuje proceder, jaki miał miejsce gdyńskim szpitalu - operowano zdrowych gangsterów, aby potem podmieniać ich tkanki na próbki osób chorych na raka. W ten sposób bandyci unikali więzienia.Przed kilkoma dniami do Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku zgłosił się mężczyzna, który opowiedział, jak w Szpitalu Morskim im. PCK w Gdyni lekarze przeprowadzali operacje, przepisywali chemioterapię gangsterom, którzy chcieli uniknąć więzienia.Jest to nowy wątek w śledztwie dotyczącym skorumpowanych pomorskich prawników. Korupcyjne zarzuty postawiono dwóm mecenasom i trzem lekarzom. CBŚ zatrzymało podejrzanych 4 lipca. Mimo wniosku o areszt dla lekarzy sad zastosował wobec nich jedynie zakaz opuszczania kraju i nadzór policyjny. Teraz lekarzy obciążył nowy świadek."Rzeczpospolita" ustaliła, że takich operacji było co najmniej kilka, a zaświadczenie o chorobie nowotworowej kosztowało 40 tys. zł. W 2000 roku do szpitala trafił gdyński złodziej samochodów, który ubiegał się o przerwę w odbywaniu kary więzienia. Lekarze mieli mu doradzić chorobę nowotworową jako sposób na uniknięcie powrotu za kratki. Kazali mu położyć się na oddziale i zalecili zabieg. Chirurg wyciął mu węzły chłonne, a do badania przekazał wycinki innej osoby, rzeczywiście chorej na raka. Kiedy funkcjonariusze CBŚ w czerwcu przyszli po próbki tkanek i dokumenty, pracownica szpitala stwierdziła, że pacjent z takimi wynikami pewnie już nie żyje.System działał perfekcyjnie - wszystko się zgadzało: operacja, chemioterapia, dokumentacja, a nawet blizny po zabiegu. Po hospitalizacji - jak pisze "Rzeczpospolita" - przestępca został wypisany do domu, gdzie powinien przechodzić chemioterapię. Kupował nawet leki.By uwiarygodnić chorobę poddał się operacji ponownie - tym razem już "po promocyjnej cenie" 12 tys. zł.Łapówki miały być dzielone pomiędzy lekarzy."Rzeczpospolita" pisze, że zarzuty na razie postawiono kierownikowi Zakładu Patomorfologii Bohdanowi K., chirurgowi Włodzimierzowi K. i biegłemu lekarzowi sądowemu Adamowi P.
us za "Rzeczpospolitą"
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
Post został pochwalony 0 razy
|
|